wtorek, 17 listopada 2015

Jest źle....


Wiecie skąd wiem, że juz jest naprawdę ale to naprawde źle. Wstaje wtedy rano i nie mam siły nic zrobić. Ubrać sie, umyć o zrobieniu śniadania nie wspomnę. Kolejny dzień w szkole wiec siła ogarniam sie i wychodzę. W autobusie staram sie nie rozplakać, a w szkole ustrzymuje na twarzy sztuczny uśmiech. Na lekcjach kolejne zera ale ja i tak mam juz to gdzieś. Nie obchodzi mnie co będzie dalej i co sie stanie. Przychodzę do domu i idę do łóżka. Wyciągam wszystko co mam na jutro i zaczynam płakać bo ogrom tego mnie przytłacza. Sprawdzian z biologii, kartkówka z polskiego, pytanie z angielskiego. Każdy normalny uczeń nauczyłby sie tego, ale ja nie. Nie ważne ile czasu nad tym spędzę i tak nie potrafię opanować materiału. I w tym momencie znów zaczynam płakać, najchętniej siegnelabym po żyletkę ale nie mogę. Obiecałam to komuś. I spędzam tak ostatnio całe dnie. Siedzę w pokoju i próbuje jakoś przeżyć kolejne godziny. Chociaż nie wiem po co. Żeby znów nastał kolejny dzień pełen męki? Sztucznych uśmiechów, trudnych słów i łez? Niech ktos mi powie jaki w tym wszystkim jest sens. Czy nie łatwiej byłoby wziąć za dużo tabletek nasennych lub podciąć sobie porządnie żyły? Ja miałabym spokój. Inni ludzie mieliby spokój ode mnie.

Dziennie słyszę pytania co z moja przyszłością. Gdyby te osoby, które je zadają wiedziałby, ze nie chce żeby ta przyszłość istniała... Ja jej nie widzę. Sa momenty gdy nie widzę kolejnego dnia a co dopiero mowić o studiach czy dorosłym życiu. Nie chce iść na studia. Kolejne stresy, setki nowych wiadomości do opanowania i ta presja. To nie dla mnie. A co dalej? Nie wiem, nie wiem....

Wiem tylko tyle, że potrzebuje osoby która zawsze by przy mnie była. Ocierała moje łzy, przytulała i siedziała w ciszy. Chciałabym poczuć, że komuś na mnie zależy. Że mam dla kogo i po co żyć. Chciałabym poczuć ta bliskość drugiej osoby, której tak bardzo mi brakuje.









1 komentarz:

Obserwatorzy